Mój komentarz video do Ewangelii na kolejny dzień, zawsze o godz. 22:00.

dodaj komentarz subskrybuj

Komentarze


czciciel, 2015-01-05 22:03:08

ale się naczytałem , ba wywnioskowałem z tego wszystkiego , że DOTKNIEŃCIE BYWA NIE TYLKO UZDRAWIAJĄCE ALE I POUCZAJĄCE A I WERYFIKUJĄCE POKORĘ

..., 2013-02-11 09:51:40

Ojcze dziękuję za wszystko co robisz dla nas , lecz nasze dusze a te klapsy :) no cóż , któż ich nie dostaje ?

Grzegorz, 2013-02-11 07:42:35

'Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa.' Trzeba wszystkim usłyszeć, gdzie przebywa Pan, aby mogli zbiec się do Niego. Dziękuję Ojcu. Ave Maria, Regina Confessorum!

o. ML, 2013-02-10 22:07:55

Ojcze Michale. Od kilku tygodni słucham krótkich komentarzy, które Ojciec zamieszcza na swoim blogu. Muszę przyznać, że to spory wysiłek, by codziennie pojawił się nowy odcinek. Moje uznanie za inicjatywę i wytrwałość. Sam słucham tych komentarzy z potrzeby przyjęcia światła z zewnątrz, by mieć jakiś punkt odniesienia dla własnej recepcji codziennych fragmentów z liturgii. Nawiasem mówiąc to też mi się podoba, że ktoś docenia czytania z codziennej Mszy i takim kluczem pomaga innym lepiej przeżywać Eucharystię. Mając jednak pewną perspektywę tych komentarzy, ośmielam się podzielić tym, że czasami mam pewien niepokój, zamęt. Zaznaczam, że nie chodzi mi o krytykę, czy polemikę. Mam nieraz wrażenie, że rozważania Ojca wprowadzają mnie w pewnego rodzaju niepewność. Otóż są one ciekawe i zaskakujące, co do skojarzeń, ale są często tak oryginalne, że zmusiły mnie do zajrzenia do szerszego kontekstu albo innych komentarzy. Ten lęk budzi się we mnie bo nieraz czuję jakby Ojciec przypisywał coś Jezusowi lub Ewangelii, co trudno przyjąć, a na pewno nie jako pierwszy a nawet nie drugi i trzeci sens tych słów. Jezus chodzi nad Jeziorem Genezaret bez celu (choć z szerszego kontekstu wynika, że po prostu chodził i nauczał)... Ojciec afirmuje Syna nad Jordanem i ten idzie silny w świat (mocno spsychologizowane)... Wybrał łódź Piotra, a były dwie (no przecież nie mógł wejść do dwóch jednocześnie :)) Mógłbym sporo tego wyliczyć. Różne zaskakujące afiliacje językowe... Z tego co wiem, znana była w historii szkoła Orygenesa, gdzie mocno alegorycznie interpretowano Biblię, ale Kościół nie zatrzymał się na tym etapie. Ile jest rzeczy podstawowych, o których jako katolicy nie mamy pojęcia, ile jest głębin, na które już nie wypływamy, a z drugiej strony ile ciekawostek, które wydają się być łatwiejsze, interesujące a jednak powierzchowne, sztuczne, wydumane i prowadzące w jałową intelektualną próżnię, pozbawioną żywego Boga. Niepokoi mnie zatem owo wydumanie, chęć zaskoczenia słuchacza, fantazja i zbytnia poezja, które mocno dzisiaj zagnieździły się na ambonach - często okraszane socjotechnikami, zwłaszcza wobec dzieci i młodzieży. Mam prawie 50 lat i coraz bardziej porusza mnie prawda, o której mówi w swoich katechezach na Rok Wiary Benedykt XVI, że Bóg jest wydarzeniem, a nie pojęciem do przekazania, nie ideą. Na pewno więc punktem wyjścia są dla nas katolików fakty a nie wyobraźnia i inwencja oratorska. Coelho - tak ciągle popularny - zbija na tym kasę i oczarowuje, a przecież nic nie mówi - słowa i obrazy ma pociągające, ale puste; na pewno nie mówi w imieniu Boga, choć wydaje się wielu, że jest tam pełno Jego Tajemnicy. Pismem Świętym można instrumentalnie uzasadnić prawdopodobnie każdą tezę i zrobić przy jego pomocy fajny esej, ale nie o to chyba chodzi w kazaniu czy homilii - bo tak osobiście przyjmuję Ojca komentarze. Ja szukam w nich objawiającego się Boga i Kościoła a nie erudycji człowieka. Wzbudził Ojciec we mnie sympatię przez wielką pracowitość i gorliwość o dusze oraz życzliwość dla ludzi wypisaną na twarzy, stąd tym bardziej postanowiłem (jako wierny słuchacz) podzielić się moimi myślami. Czekam na kolejne rozważania. Dobrej nocy. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Czcigodny Księże! Bardzo serdecznie dziękuję za Księdza list, za zainteresowanie "Kilkoma słowami..." a przede wszystkim za krytykę wyrażoną w tak życzliwy sposób. Muszę się niestety z Księdzem zgodzić - zbyt często traktuję fragment Ewangelii przeznaczony na dany dzień zbyt wycinkowo, bez kontekstu. To błąd, i spróbuję go naprawić. Oczywiście moje komentarze nie pretendują do miana kompleksowej egzegezy, nie są też wykładnią teologii Kościoła. Stanowią raczej zapis osobistej refleksji, często bardzo impulsywnej, a z pewnością całkowicie subiektywnej. Wiem, że w nauczaniu "oficjalnym" zobowiązany jestem do wielkiej dbałości o poprawność teologiczną, logiczną, językową itd., w Internecie jednak pozwalam sobie na większą dowolność (głoszę wtedy bez stuły, w prywatnym wnętrzu) w nadziei, że Słuchacze zafascynują się pięknem Słowa i odkryją, iż jest ono odpowiedzią na wszystkie życiowe pytania. Pisząc "dowolność" nie mam na myśli odstępstwa od prawd wiary czy nauczania Kościoła (jeśli gdziekolwiek głosiłem w niezgodzie z Wiarą, to niniejszym przepraszam i odwołuję). Mam świadomość, że na moim miejscu przed kamerą powinni stawać kapłani mądrzejsi i z większą od mojej wiedzą biblijną. Jak pocieszył mnie jednak jeden z braci: dopóki oni tego nie robią - powinienem próbować. Jeszcze raz dziękuję za list - naprawdę ucieszyła mnie Księdza życzliwość oraz braterski sposób, w jaki wyraził Ksiądz swoje uwagi. To sztuka - nie krytykując wskazać (lepszą) drogę. Dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam! Michał PS. Czy Ksiądz zgodziłby się, bym naszą korespondencję umieścił (bez nazwisk) w komentarzu do jutrzejszego filmu? ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Jestem jeszcze bardziej przekonany do Ojca i wiem że to co robi Ojciec jest szczere. Cieszę się, że mój list nie zgasił ducha. Nawiązując jednak do odpowiedzi myślę, że warto pamiętać, że nie należymy do siebie. Nie ma u nas opcji "modo privato", a Internet na pewno można dzisiaj potraktować jako wielką ambonę, a nie zaciszny osobisty pokój. Mamy na sobie piętno, niezatarte znamię kapłaństwa, znak wypalony na duszy jak na skórze bydła, by wiadomo było do kogo należymy, kto jest naszym Panem. Brutalne porównanie (to Ratzinger), ale to stawia nam granice, także w naszej inwencji. Niech Ojciec da z siebie wszystko - jak dziś w Ewangelii, niech Ojciec zostawi siebie :) Do wielkiej gorliwości Ojca przyłączy się wtedy Pewność zawsze świeża i nowa, do której nikogo nie trzeba przekonywać, a w pierwszym rzędzie siebie samego. Pewność, która przychodzi z wnętrzności Boga a nie z naszych. Pewność, która dodaje odwagi pójść nawet w Sieć i tam zarzucać Sieć Inną. Byłem niedawno w Ziemi Świętej, pierwszy raz w życiu, po 20 latach kapłaństwa. Uderzyła mnie rzecz, że ja o tym wszystkim opowiadałem na kazaniach, a na oczy tego nie widziałem. Było w moich słowach wiele konstrukcji myślowych... Tam zobaczyłem "miejsca" i przez to proste doświadczenie na nowo sobie uświadomiłem, że najpierw było to "widzenie" dla mnie. Wielki impuls, by zachować pokorę i pozostawić pierwszeństwo Temu-który-się-wydarza przed tym co o Nim myślę i o Nim mogę powiedzieć. Najlepiej byłoby milczeć, ale wiadomo, że nie o to chodzi :) Mamy mówić i wspieram Ojca w tym, co Ojciec robi. Teraz trwa bitwa duchowa o paradygmat w jakim ma się to dokonywać. Ale ja sam widzę, zaczynam pisać kazanie :)) Mój list można opublikować (także ten), jeśli Ojciec uważa to za potrzebne do czegoś. Pozdrawiam po bratersku. ks. Zbigniew

Subskrybuj newsletter!

Jeśli chcesz codziennie wieczorem otrzymywać komentarz video na kolejny dzień, wpisz się na listę mailingową.

Kontakt


Zachęcam, by przekazywac wszystkim zainteresowanym wiadomość o
"Kilku słowach o Słowie",
aby ta wspólnota osób pochylonych nad Ewangelią, która daje życie,
wciąż się rozszerzała.

o. Michał Legan OSPPE
Zakon św. Pawła Pierwszego Pustelnika

Jasna Góra, ul. Kordeckiego 2
42-225 Częstochowa

© Michał Legan OSPPE / design: ordigital.pl